środa, 16 lipca 2014

10. A lie can be hal­fway round the wor­ld be­fore the truth has got its boots on.

Widziałam kobietę. Była bardzo podobna do mnie, ubierała się doroślej i poważniej oraz jej kolor włosów podchodził pod rudy. Aktualnie miała na sobie różowy fartuszek w serduszka oraz widniały tam dwa imiona. Beck i Jane. Zabawne, zawsze chciałam tak nazwać swoje dzieci. 
Razem z małą dziewczynką, która miała duże, brązowe oczy i gęste, długie brązowe włosy podobne do moich z przeszłości, tańczyły do piosenki lecącej z radia. Kobieta podłożyła drewnianą łyżkę dziewczynce pod buzię, a ona śpiewała poprawnie każde słowo. Śmiały się przy tym i doskonale bawiły. Nagle malutka spoważniała i spojrzała bystrym wzrokiem na swoją matkę. 
- Mamusiu? - spytała słodkim głosem - kiedy wróci tatuś? 
Kobieta uśmiechnęła się szeroko. 
- Jane, przecież dobrze wiesz, że wróci, kiedy odbierze Becka ze szkoły. 
Mała Jane założyła rękę na rękę, udając obrażoną i zrobiła naburmuszoną minę. 
- Mógłby go tam zostawić.
Kobieta wybuchnęła śmiechem. 
- Skarbie - wzięła córkę na ręce - przecież dobrze wiesz, że Beck zaczepia cię tylko dla zabawy. 
- Wczoraj urwał mojej lalce głowę. Dla mnie to nie było zabawne. 
- A gdzie teraz ona jest? 
- Pod łóżkiem w moim pokoju. Nie mogłam na nią patrzeć, wygląda okropnie bez głowy.
- Och, Jane. Przynieś mi ją, proszę. 
Kiedy w domu rozległ się tupot małych stópek dziewczynki, przyjrzałam się dokładniej kobiecie. Dopiero po dłuższej chwili zrozumiałam, że to ja. 
Szybkim krokiem skierowałam się ku schodom, wchodząc na piętro za Jane. Dziewczynka wyciągała właśnie spod łóżka pudełko, a z niego rozczłonkowaną lalkę.
- Znalazłam! - krzyknęła,szybko kopiąc pudełko głębiej pod łóżko i zbiegła na dół. 
Kiedy zatrzasnęły się za nią drzwi, poczułam się trochę pewniej. Porozglądałam się po pomieszczeniu. Cały pokój był różowy, a na całej bocznej ścianie wisiała wielka fototapeta z podobizną kucyków Ponny. Łóżko dziewczynki też było niewielkie, pościel także różowa, tym razem z podobizną Dory i Butka. Na ścianie wisiały szafki, na których były upchane tony książeczek z obrazkami, a naprzeciw stała duża szafa. W środku było dużo ubrań, a na półkach i parapecie od okna było mnóstwo zdjęć. 
Na pierwszym z nich Jane była z Rydel i Ellingtonem oraz dwójką dzieci, dziewczynką i chłopcem. Świetnie się bawili, a Rydel się prawie w ogóle nie zmieniła od tego, jak ją widzę teraz. Na kolejnych była jeszcze z Rocky'm z nieznajomą dla mnie dziewczyną, Rylandem i Savannah, Raini, Calumem, Stephanie z Jacobem oraz Rikerem z Vanessą. Na jeszcze jednym byłam ja, Van oraz malutka Jane. Po kolei stały fotografie przedstawiające Jane z jakimś chłopcem, pewnie Beckiem. Na kolejnym widziałam nas same, a potem Jane z pewnym blondynem. Na jeszcze jednym, które stało najdalej, w największej ramce byłam ja z tym samym mężczyzną. A najbardziej odznaczoną fotografią była ramka z podobizną psa, owczarka niemieckiego. Kolorowe literki układające się w imię "Bucky" były przyklejone i błyszczące.
W swoje ręce wzięłam ostatnie zdjęcie. Byłam na nim ja, Jane, Beck i ten sam blondyn. Przytulał mnie mocno do siebie, jakby chcąc ochronić przed całym światem. Kogoś mi przypominał, ale w tej chwili, im dłużej tu byłam, tym bardziej traciłam pamięć. 
Moje rozmyślania przerwało szczekanie psa i trzask drzwi. Rzuciłam się do salonu chcąc zobaczyć, czy może na żywo będzie mi kogoś przypominał. 
Jane rzuciła się blondynowi na ręce z głośnym okrzykiem "tatuś!", za to Beck przytulał starszą wersję mnie i z zainteresowaniem pokazywał jakiś obrazek. Po chwili dzieci zaczęły się kłócić, kto zje ostatnie ciastko, a blondyn podszedł do mnie. Nie widziałam jego twarzy, stał tyłem do mnie. Przytulił mnie mocno do siebie i namiętnie pocałował. Zauważyłam, że kobieta, to znaczy ja, uśmiechnęła się i odwzajemniła jego gest. Po chwili odsunął się ode mnie i pogłaskał po brzuchu. Dopiero teraz zauważyłam, że miałam mocno wystający brzuch. 
- Idź ich pogódź, bo się serio zabiją o te ciastko - powiedziałam rozbawiona. 
Nim mężczyzna zdążył do nich dojść, pies skoczył na łóżko i wyrwał z ręki Becka ciastko, chrupiąc je ze smakiem. 
Ale ja w końcu zobaczyłam jego twarz i mnie olśniło. Stałam tam z szeroko otwartymi ustami, niewidzialna dla nich, wpatrując się w mężczyznę. To był Ross.

~*~

- Chodź, Laura. Pytałaś mnie o to, ale to Raini, a raczej jej babcia się takimi rzeczami interesuje - Calum próbował mi pomóc.
Odkąd przyśnił mi się ten sen, jestem podenerwowana, nawet nie wiem czemu. Gdy widzę Ross'a na korytarzu uciekam, żeby tylko mnie nie zauważył.
Rudzielec ciągnął mnie za ramię w stronę swojej przyjaciółki. Dziewczyna stała z boku, rozmawiając z Kate i Pauline, koleżankami z klasy. Nie poznałam jeszcze bliżej szatynki, nawet oficjalnie się nie przedstawiłyśmy, a teraz czułam się głupio. Nie znałyśmy się, a teraz miałam ją o coś poprosić.
- Cześć Raini, możemy porozmawiać? - spytał Worthy.
Dziewczyny stojące obok szatynki odeszły, poproszone o to przez nią, a sama główna zainteresowana patrzyła na mnie zaciekawiona. Odkąd przyszłam do szkoły, a minęło już parę dni, z nikim innym nie rozmawiałam niż z Calumem, no i czasami z Ross'em. Teraz stałam przed nią, ze wzrokiem wbitym w ziemię, w całej okazałości.
- Cześć - powiedziała łagodnie.
Podniosłam głowę.
- Hej - wyciągnęłam niepewnie ku niej rękę - Laura.
- Raini - odwzajemniła mój uścisk - co was do mnie sprowadza?
- No bo... - zaczął Calum, patrząc na mnie pytająco.
Nie wiedział, czy ma zacząć mówić, czy może ja będę chciała jej to wytłumaczyć. Postawiłam na to drugie.
- Chodzi o to, że Calum opowiadał mi, że dość dużo wiesz o snach.
Dziewczyna uśmiechnęła się szeroko.
- Moja babcia miała na tym punkcie bzika. Mama zawsze opowiadała mi, że w rodzinie była uważana za wróżkę. Zbierała wszystkie czasopisma o snach, przesłaniach, horoskopach, duchach i różnych takich rzeczach. Kiedy byłam mała, to dużo mi o tym opowiadała. No powiedz, co ci się śniło?
Nie wiedziałam, czy mam się jej zwierzyć. Wolałam nie opowiadać, kogo jeszcze tam widziałam, bo wyszłabym już na kompletną wariatkę.
- A więc... Widziałam siebie, byłam trochę starsza. Miałam dwójkę dzieci i byłam w trzeciej ciąży. Widziałam scenkę, kiedy śpiewałam jakąś piosenkę z moją najmłodszą córeczką, Jane. Nagle zaczęłyśmy rozmawiać o jej lalce i moim synu, Becku. Widziałam mnóstwo naszych wspólnych zdjęć w jej pokoju. I potem do domu wszedł mój mąż z synem. I na tym skończył się mój sen.
Szatynka słuchała mnie z zainteresowaniem. Potem dużo o czymś myślała.
- I chodziło mi głównie o to, czy to może być moja prawdziwa przyszłość. Wszystko było takie realne - dodałam.
Pokiwała głową ze zrozumieniem.
- Moja mama miała to samo. Śniła jej się przyszłość i to była prawda. Uważam, że jest prawdopodobieństwo, że to twoja przyszłość. Widziałaś twarz tego mężczyzny?
Pokiwałam głową.
- A znasz go?
Znowu skinęłam głową. Po moim wzroku postanowiła głębiej się w to nie wgłębiać i dała mi spokój.
- Więc to może być prawda. Nie musi, ale może.
W ciszy przetrawiałam jej słowa, a potem usłyszałam własny głos.
- Dziękuję. Za pomoc - spojrzałam na nią z wdzięcznością.
Fakt, że Ross może być moim mężem był trudny to przetrawienia. To wydaje się takie nierealne.
- Drogie panie - zaczął Worthy - może chciałybyście się wybrać po szkole do Starbucks'a? Poznałybyście się lepiej.
Z przyjemnością się zgodziłyśmy i od tej pory Raini stała się moją kolejną przyjaciółką.

~*~

*Rydel*

- Chłopcy! - krzyknęłam, klaszcząc w dłonie - zbierajcie się. Zaraz przyjadą nasi goście.
- Jeżeli kolejni z nastoletnią córką, którą mam poznać, to mnie nie będzie w domu - powiedział szybko Ross, poprawiając koszulkę.
Jego słowa skomentowałam uśmiechem.
- Daj spokój. Obiecuję, tym razem to będzie ktoś wyjątkowy.
Blondyn przewrócił teatralnie oczami, prychając.
- Jasne. Moja przyszła żona, tak?
Ellington wybuchnął śmiechem.
- Aż tak ci się spieszy do stracenia wolności?
Gdy dotarły do mnie jego słowa, wysłałam mu mordercze spojrzenie.
- A więc stracisz wolność, tak? - spytałam zniecierpliwiona.
Widziałam, że poczuł się głupio.
- Rydel, kochanie, przepraszam - podszedł do mnie, złapał za biodra i obdarował jednym ze swoich namiętnych pocałunków.
Niemożliwe, że już niedługo będzie mój na zawsze.
Pomimo wielkich trudności odsunęłam się od niego.
- Pamiętaj, że nie za każdym razem będę ci wybaczała.
Szybkim krokiem podeszłam do Rocky'ego, który zmagał się z paskiem. Zamiast go nałożyć tam, gdzie powinien, on zaplątał sobie nim głowę. Czasami myślę, że większego debila nie ma na świecie.
- Rocky, jak ty to zrobiłeś?
Wzruszył ramionami.
- Sam nie wiem.
Zachichotałam i pomogłam mu się wyplątać.
- Rydel, zbieraj już ich! - krzyknęła mama z dołu - goście przyszli!
Zbiegliśmy po schodach na dół. Zobaczyłam tam dwoje dorosłych i jedną nastoletnią dziewczynę. Dla mnie to radość, bo siedzenie całymi dniami z tymi dupkami jest mega irytujące i stresujące. Może jak trochę z nią porozmawiam, to poczuję się lepiej.
Nagle usłyszałam cichy szept Ross'a.
- Zoe?

*********************

Boże, jaka beznadzieja :/
Dodatkowo teraz tutaj straciłam wenę. No super po prostu, znów mi spieprzyła na księżyc. Postaram się, aby następny rozdział był ciekawszy xd
Do następnego, dziubki  ♥


10 komentarzy:

  1. Boże..jakie to boskie. ^_^
    I nie mów, że beznadzieja bo będę zła :<
    Rozdział jest idealny. I przyszłość Laury już mi się podoba :3 Jest taka perfekcyjna :>
    Dziękuję ci za spoiler :3 Hehehehehehe xD Skisłam xD
    Czekam na następny :3

    OdpowiedzUsuń
  2. Wspaniały zresztą jak zawsze!! Czekam niecierpliwia na nexta!!

    OdpowiedzUsuń
  3. Ten sen był LEGENDARNY!
    Haha, na prawdę to był magiczne *-* Wiedziałam, że to Ross :3
    I jest mega ciekawy słońce! Ja kocham ten rozdział! ♥
    Czekam na następny ^^ :3

    OdpowiedzUsuń
  4. Super rozdział :*
    A sen Mega...
    Wcale nie jest beznadziejny :)
    Czekam na next <333

    OdpowiedzUsuń
  5. oh my.... dopiero teraz znalazlam twojego bloga a nadrobienie nie bylo trudne, poniewaz ten blog jest genialny ^_^ i jak jeszcze raz powiesz ze beznadziejny... to bedzie z tobą źle :p sen byl mega :p
    PS. Wpadniesz ? no-ordinary-love-raura-story.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  6. Beznadzieja nie znasz sie :/
    swietny rozdizal czekam na next dodaj szybko prosze! <333

    OdpowiedzUsuń
  7. Jak wena poleciała na księżyc, to tylko w nocy, a w dzień jest słońce, więc masz wenę:D Moje wnioskowanie jest z kosmosu^^
    Rozdział zarąbisty, no i sen the best:D

    OdpowiedzUsuń
  8. Cudny! <3 <3 Czekam na next ♡

    OdpowiedzUsuń