środa, 9 lipca 2014

09. A gen­tle­man is a man who has res­pect for tho­se who can be of no pos­sible ser­vi­ce to him.

*TRZY TYGODNIE PÓŹNIEJ, WRZESIEŃ, KONIEC WAKACJI*

*Laura*

Od tamtego pamiętnego spotkania, kiedy to Vanessa z wielkim trzaskiem wyrzuciła Tristana ze swojego życia, więcej ani razu nie spotkałam Lynchów. Próbowałam się do kogoś dodzwonić, ale albo nikt nie odbierał, albo byli zawsze zajęci. Nie miałam im tego za złe, mają przecież własne życie. Riker przez ostatnie tygodnie, przy małej pomocy swoich rodziców i rodzeństwa, szykował szkołę i krótką mowę na rozpoczęcie roku. Odsłuchałam jej wczoraj, podczas siedzenia samotnie, oddalona od wszystkich. Siedziałam w kącie w sali gimnastycznej, słuchając swojego dyrektora, który jest także moim dobrym znajomym. To ma sens, prawda? Naprawdę przygotował króciutką mowę i zaledwie po niecałych dwudziestu minutach pozwolił nam zmykać do domu. Pewnie dobrze nas rozumiał, bo jeszcze niedawno sam pewnie odsłuchiwał długich, nudnych i monotonnych mów dyrektorów. W liceum to było straszne. Dyrektor Hanson opowiadał godzinami o tym, żebyśmy byli posłuszni, grzeczni, ble ble ble... Nie rozumiem tych ludzi. Chce im się tak stać i opowiadać co roku o tym samym? Jakbyśmy byli dziećmi i w ogóle mieli zamiar ich słuchać.
Vanessa jest smutna. Chodzi struta od kilkunastu dni, nie mogę jej niczym pocieszyć. Gdy próbuję ją gdzieś zabrać albo porozmawiać, to zbywa mnie półsłówkami. Okej, może przeżywać rozstanie z Tristanem, ale bez przesady. Facet ją zdradził, na jej oczach. Zdradzał ją prawie od samego początku, a ona się tym strasznie przejmuje. Nigdy nie rozumiałam panienek, które nieśmiertelnie kochają mężczyzn, którzy je zdradzają na każdym kroku. Może nie rozumiem, bo jeszcze sama nie byłam aż tak zakochana? Okej, kochałam Petera, ale od małego dziecka słuchałam opowiadań matki, która mnie przestrzegała przed chłopakami. Miałam dystans do siebie i ich, więc tak bardzo nie cierpiałam.
W związku Jacoba i Stephanie nie jest wspaniale. Przeżywają okropny kryzys. Steph zrobiła się zazdrosna o Jake'a, oskarżając go ciągle o to, że ogląda się za innymi, co nie jest do końca kłamstwem. Widziałam na własne oczy! Ale przyjaciółka trochę przesadza. Nie zdradził? Nie ma się czym przejmować.
Ja od zawsze byłam inna. Może dlatego nie potrafię nikogo wspierać tak, jak wypada?

Spakowałam do przyszykowanej torby jabłko, wodę mineralną i kanapkę na wypadek, gdybym zgłodniała. Wyłączyłam telewizor, rzuciłam gdzieś pilotem, nałożyłam swoje ulubione sandały i zadowolona wyszłam z domu. Na nos jeszcze założyłam okulary przeciwsłoneczne i podążyłam w stronę swojej nowej szkoły. Mijałam już dość znajome uliczki.
Do collegu nie było daleko, zaledwie kwadrans piechotą. Nie śpieszyło mi się, bo z domu wyszłam zdecydowanie za wcześnie. Nie mogłam znieść tego, że Van się o wszystko zadręcza. Bolał mnie ten widok, ale co ja mogłam poradzić? W domu panuje teraz taka nieprzyjemna atmosfera, że czasami wolę się trzymać stamtąd z daleka.
Po tych piętnastu minutach doszłam na miejsce. Schowałam MP3 ze słuchawkami do kieszeni i pchnęłam wielkie, drewniane drzwi prowadzące do środka. Za nimi już panował niemały gwar - a do lekcji jeszcze zostało dwadzieścia minut! Zeszłam po schodach do szatni, odwiesiłam swoją jeansową kurteczkę i wyciągnęłam kartki z planem lekcji i rozmieszczeniem sal w szkole. Weszłam na pierwsze piętro i z niemałą trudnością znalazłam odpowiednią salę. Ciekawe, co będziemy robić. Fakt faktem, nie byłam jeszcze nigdy na zajęciach w takiej szkole.
Wyciągnęłam książkę z torby i przypominałam sobie każdy akord na fortepian, gdy ktoś nagle mnie zaczepił.
 - Cześć, jesteś nowa?
Mruknęłam coś pod nosem w odpowiedzi i próbowałam wyminąć rudzielca, ale wciąż zastawiał mi drogę.
- Jestem Calum.
Wyciągnął ku mnie rękę, której nie miałam zamiaru uścisnąć.
- Laura.
Zapewne czując się jak idiota, opuścił dłoń. Nie wiem dlaczego, ale nie mogłam się zdobyć na milszy głos. Strasznie przypominał mi Petera. I choć nasze zerwanie po mnie spłynęło, to jednak mnie to trochę bolało. Peter też tak nalegał na poznanie. Też był rudy i dość wysoki. Postanowiłam już sobie dawno temu, że nie dam się żadnemu tak podejść. Chyba jedyny, który stał mi się bliższy to Jake, który jest przyjacielem Stephanie, więc nawet nie miałby jak oraz Ross. Nawet nie wiem, jak do tego doszło.
- Nie musisz się mnie bać, nie gryzę - na jego twarzy pojawił się ciepły uśmiech.
Posłałam mu ostrzegawcze spojrzenie.
- W to nie wątpię - mruknęłam zimno.
Gościu, chcę przejść.
Zejdź mi z drogi.
Gdzie się znajduje język?
- Może chciałabyś lepiej poznać naszą szkołę? Mógłbym cię trochę oprowadzić.
Zaczyna się...
- Nie trzeba. Siostra zawsze powtarzała mi, że jestem samowystarczalna - powiedziałam tym samym tonem.
- A rodzice?
Mogłam się spodziewać tego pytania. Zacisnęłam usta w wąską linijkę i odwróciłam się, próbując odejść, jednak szybko mnie dogonił.
- Przepraszam, nie chciałem cię urazić.
Nie skomentowałam tego ani słowem. Posłałam mu wyzywające spojrzenie.
- Odeszli?
Zacisnęłam zęby, ale nie spuściłam z niego wzroku.
- Są zapracowani? - dalej zgadywał.
Przygryzłam wewnętrzną stronę policzka.
- Umarli? - tym razem spuściłam wzrok, choć to liczyło się tylko połowy moich opiekunów - och, przepraszam - także spuścił wzrok.
- Po co ci to było? - warknęłam wściekła - chcesz mnie zranić? Nie znasz mnie, po co ci to wiedzieć?
- Ja... przepraszam, nie chciałem.
Prychnęłam.
- Nie pierwszy raz to słyszę. Daj mi spokój.
Zamknęłam oczy i zaczęłam głęboko oddychać. Pomimo wszystkiego nie opuścił mojego boku. Stał obok, patrzył na mnie uważnie.
Nagle poczułam, że ktoś na mnie wpada. Tym razem to nie ja!
Poleciałam do tyłu, upadając na cztery litery.
No i co, rudy? Stoisz obok i nie pomożesz?
Przed sobą zobaczyłam uśmiechającego się od ucha do ucha Ross'a.
- Ross - westchnął zrezygnowany Calum.
O co chodziło?
Kolejny podał mi rękę, aby pomóc mi wstać, ale zamiast tego podniosłam się samodzielnie na rękach i poprawiłam spódnicę. Po chwili zauważyłam, że cała szkoła się na nas patrzy. Och, jako pierwsza nie skorzystałam z jego pomocy? Jakie to smutne.
Sarkazm wypływał mi dzisiaj uszami i ustami. Tak to chyba można nazwać.
- Przepraszam.
- Przyjmę je, jeśli będą szczere - powiedziałam zła.
- Naprawdę przepraszam. Szczerze - uśmiechnął się złośliwie.
Miałam ochotę zmyć ten uśmiech z jego twarzy. Sama nie wiedziałam, czemu jestem dziś taka wściekła na wszystkich. Chyba wstałam lewą nogą.
- A ja szczerze wątpię, aby to było szczere.
Może i zachowywałam się jak rozpieszczony bachor, ale co mi tam. Nie potrzebuję nowych przyjaciół.
Na moje szczęście zadzwonił dzwonek oznaczający, że już za chwilę zaczną się zajęcia. Wyminęłam blondyna, ale po chwili znów dogonił mnie Calum.
Westchnęłam i spojrzałam na niego pytająco.
- Czemu byłeś taki zrezygnowany, kiedy przyszedł Ross?
Spuścił głowę. Widać było, że się trochę zdenerwował.
- Ponieważ Ross zawsze musi mieć wszystko to, co chce. W całej szkole nie spotkałem chyba jeszcze dziewczyny, która nie wleciała z nim do łóżka. Słyszałem, że robi to, bo przeżywa stratę pewnej bliskiej mu osoby, ale bliżej nie jest mi to znane. Chciałem... chciałem Cię przed nim ostrzec.
Uśmiechnęłam się lekko. Może on nie był taki zły?
- A skąd pomysł, że chcę być inna?
Odwzajemnił mój gest, kręcąc niedowierzająco głową.
- A nie, poznałem jedną. To ona - wskazał palcem na pewną niską, trochę przy kości szatynkę, która stała niespecjalnie daleko od nas - będzie chodzić z nami na zajęcia.
- Wiesz, że ta informacja zmieniła moje życie?
Roześmiał się.
- Daj spokój, nie wyjdzie ci poza królowej sarkazmu. Wiem, że ktoś Cię zranił, dlatego taka jesteś.
Znów spuściłam wzrok. Jestem naiwna i nieskomplikowana.
Przełknęłam ślinę. Już miałam odpowiedzieć, ale przerwał mi nauczyciel, który właśnie przyszedł na lekcje.
Witaj, szkoło marzeń.

*****************

Witam wszystkich :)
Jest mi trochę przykro, że pod ostatnim rozdziałem jest tylko 4 komentarze, ale przeżyjemy, prawda? ;)
Wprowadzam Caluma i Raini. A co tam, lubię ich ;d
Komentujcie, a ja już nie będę zanudzać :)
ROZDZIAŁ DEDYKUJĘ KOCHANEJ ABI. ZAPRASZAM NA JEJ BLOGA, KTO JESZCZE NIE WPADŁ ♥

www.she-is-enigma-raura.blogspot.com

To do następnego :)



9 komentarzy:

  1. Super rozdział :*
    Czekam na next :D

    OdpowiedzUsuń
  2. Dziękuję kochana za dedykację;) Jesteś niesamowita! Oddaj trochę weny twórczej, której masz pod dostatkiem:) Cudowny rozdział!

    OdpowiedzUsuń
  3. Puk, puk! I Szanell tu jest! Przepraszam kochanie, że nie komentowałam ostatnio, ale jakoś lenistwo mnie dopadło i miałam małe problemy więc trochę się separowałam od bloggera, ale powracam! I zawsze czytałam Twoje cudeńka, lecz nie komentowałam, co obiecuję nadrobić! Rozdział cudowny jak zwykle, tylko czekać na next. A więc CZEKAM :3

    OdpowiedzUsuń
  4. Cześć. ;)
    Uwielbiam tego bloga! Fajny pomysł i świetne rozdziały! Fantastycznie opisujesz zachowania Laury, jak i Ross'a. Czekam na next. Pisz szybko, bo zwariuję! :D Pozdrawiam,
    imaginary

    OdpowiedzUsuń
  5. Jejku..cudo! Ja już chcę next!

    OdpowiedzUsuń
  6. Rozdział cudowny, świetny, itp. Czekam na nexta.
    Nominuje cię do Liebster Award ^^ Więcej informacji w tym poście:
    http://historyofraura.blogspot.com/2014/07/liebster-award-1.html

    OdpowiedzUsuń