*Laura*
Szkoła, szkoła, szkoła! W końcu zobaczę Caluma i Raini!
Gdy pomyślę o moich przyjaciołach uśmiech nie chce mi zejść z ust. Oczywiście wieczorem spotykam się jeszcze ze Stephanie, mamy sobie jeszcze dużo do opowiedzenia. Zaniedbałyśmy naszą przyjaźń, teraz jest czas, aby to zmienić. Muszę też zrozumieć, co nie chce mi wejść do głowy, że Lynchowie mają też własne życie i nie mogę im się wiecznie narzucać na głowę. Wystarczy, że kilka razy w tygodniu ich widzę. Pozostały czas spędzę z przyjaciółmi i Vanessą.
- Wszystko w porządku?
Spojrzałam na Rossa kierującego swój samochód. Miał podzielną uwagę, uważał i na drogę, i trzymał swoją rękę na moim udzie. To było miłe i niezręczne, ale nie miałam odwagi mu powiedzieć, aby się zabierał z łapami. Poza tym, nie chciałam tego.
- Tak - uśmiechnęłam się lekko i uścisnęłam jego dłoń.
Nasze położenie nie jest mi bliżej znane. Pocałowaliśmy się raz, wszystko sobie wyjaśniliśmy i jest jasne, że nie jesteśmy sobie obojętni. Ale nie zapytał mnie, czy chcę być jego dziewczyną. Taki banał, a jednak jakże bolesny.
- Na pewno?
Przewróciłam teatralnie oczami.
- Patrz na drogę - poinstruowałam go.
- Jak się rozbijemy...
- Nawet o tym nie myśl - warknęłam i puściłam jego rękę - po prostu jedź, Ross.
Westchnął cicho i przez resztę drogi tylko na mnie zerkał myśląc, że nie widzę.
Słońce, głupi zawsze dostrzeże każdą zagrywkę głupiego.
Do szkoły weszliśmy ramię w ramię. W nas były utkwione wszystkie spojrzenia. Czułam się jak na wybiegu - to nie dobrze, nie chcę być modelką, one są takie sztuczne i wychudzone. Znaczy ja podobno też powinnam przytyć, ale one wyglądają gorzej ode mnie. Nie mylę się, prawda?
Znalazłam Raini i Caluma, podbiegłam do nich i rzuciłam się obojgu na szyję przepraszając za moją ignorancję i brak kontaktu z nimi. Oni są świetni, od razu powiedzieli, że w porządku.
Potem doszedł do nas Ross i porozmawialiśmy wszyscy razem, całą paczką.
A gdy zadzwonił dzwonek Rossy przybił żółwika Calumowi, przytulił lekko Raini, a mnie delikatnie pocałował w usta.
- Widzimy się potem - wyszeptał i tyle go widziałam.
Byłam zszokowana.
Cholera jasna.
Nawet nie ustaliliśmy nic, a on robi takie cyrki przed całą szkołą.
- Nie wiedziałam, że jesteście razem - powiedziała do mnie równie zszokowana Rodriguez.
- Wiesz, że ja też nie? - odpowiedziałam i nałożyłam sobie torbę na ramię.
- A więc kolejna, która poleciała na nędzne uroki drogiego Rossa? - usłyszałam głos jakiejś dziewczyny. Odwróciłam się w stronę rudowłosej, długonogiej koleżanki. Jej głos wręcz ociekał sarkazmem, a ona trzymała swoje dłonie na biodrach - nie wiedziałam, że i ty jesteś taka głupia.
W tamtej chwili miałam ochotę ją uderzyć. I to porządnie.
- Twoja następczyni? Och, jak miło - odgryzłam się.
Zbladła.
- Co? To nieprawda. Słuchaj, nie wiem, co ci nagadał, ale nie wierz mu. On się tylko tobą pobawi i cię zostawi na lodzie.
Zacisnęłam mocno dłonie.
Dobrze wiedziałam o jego przeszłości.
Był mi bardzo bliski.
A ja miałam zamiar bronić go niczym lwica.
- Słuchaj, nie znam cię i nie chcę już psuć naszego wspaniałego początku wspaniałej znajomości, ale kompletnie nie znasz Rossa i nic o nim nie wiesz - wycedziłam przez zaciśnięte zęby - a jest na pewno dobry. O wiele za dobry dla ciebie i wszystkie twoje koleżanki, które lazą z chłopakiem do łóżka tylko dlatego, że jest przystojny.
Wkurzyłam ją. Jej irytacja sięgała już zenitu.
- Słuchaj mnie, dziewczynko.
Prychnęłam, ale ona się nawet tym nie przejęła.
- Nie wiem, za kogo się uważasz...
- Za przyjaciółkę rodziny Rossa - wtrąciłam.
- Ale nie pozwolę się tak traktować - kontynuowała, kompletnie ignorując moje docinki i wcinki w jej zdania - nie pozwolę, rozumiesz?
- Dla Rossa pozwoliłaś - warknęłam.
Zamknęła się. Spojrzała na mnie z szeroko otwartymi oczami i ustami. Ciekawiło mnie, czy zmieściłaby się tam piłeczka ping-pongowa. Boże, Laura, idiotko, ogarnij się i nie myśl o kompletnych głupotach.
- Tylko potem nie mów, że nikt cię nie ostrzegał - powiedziała słabo i odwróciła się na pięcie, odchodząc.
Zauważyłam, jak Ross zerkał na tę całą sytuację zza skrawka ściany. Nie wyglądał na zadowolonego. Wzruszyłam ramionami.
To moje życie i moje głupoty. Ja będę za nie obrywać, a mu nic do tego.
- Przepraszam was - wyszeptałam do Caluma i Raini, a potem bezceremonialnie wybiegłam ze szkoły.
Usiadłam na pierwszych schodkach, opierając policzek o zimny marmur muru. Wychodząc ze szkoły nie było możliwości natychmiastowego zauważenia mnie, było potrzebne podejście kilka kroków do przodu. Poczułam się słabo. Nagle straciłam cały dobry nastrój i ochotę na plany, które sobie rano zorganizowałam. Ale nie mogłam zawieść Stephanie.
A potem na pierwszej lekcji, gdy wsłuchiwałam się w monolog mojego ulubionego nauczyciela muzyki zrozumiałam wszystko. Chciałam, żeby to była jego sprawa. Chciałam tego, cholernie. O Boże, po co pozwoliłeś kobiecie wydać na świat taką idiotkę?
~*~
- Jesteś dziś taka cicha - zauważyła Raini.
- Morderstwa nie planuje się na głos - powiedziałam, próbując opóźnić temat mojego głupiego zachowania.
- Co?
- Nic - potrząsnęłam głową, mój kucyk uderzył mnie w ramię.
Znudzona oparłam znowu głowę o rękę i wpatrywałam się w moją sałatkę, grzebiąc w niej widelcem.
- Laura, rozumiem, to mógł być dla ciebie niezły szok...
- Nie, Raini, ja wiedziałam o tym. Denerwuje mnie zachowania takich lasek. Myślą, że znają Rossa, a to nieprawda.
- A ty go znasz? - spytał Calum.
I to było dobre pytanie. Piekielnie dobre. Czy ja go znałam?
Oczywiście, chciałam od razu odpowiedzieć, ale skłamałabym. Wiedziałam tylko o Amy i o kilku nieistotnych rzeczach. To mógł powiedzieć każdemu, dzięki temu nie powinnam czuć się zaszczycona.
I w tym momencie cisnęło mi się jeszcze jedno pytanie - czemu się tak pospieszyliśmy?
Nie znamy się. Mogło być to tylko cholerne pożądanie, głupie, romantyczne momenciki. Nie musiała być to miłość. Ale jednocześnie nie mogłam zaprzeczyć, że go kochałam.
Ironia losu powinna jest najwidoczniej moją przyjaciółką. Spotykam się z nią częściej niż ze Stephanie.
- Widzisz sama - Cal był tak samo znudzony tą sytuacją jak ja.
To wszystko zmienia się w perfidnie głupią telenowelę.
- Znam go na pewno lepiej niż one - prychnęłam.
- Co o nim wiesz?
- Pewne tajemnice - pokręciłam przecząco głową, chcąc wyrzucić ze swojej głowy głupie myśli - myślałam, że mogę wam zaufać, a wy mnie popędzacie w jeszcze większe poczucie winy. Co, podobała ci się ta ruda, Calum? Pewnie tak. Ale czego się nie robi dla przyjaciół.
Pod powiekami zbierały mi się łzy.
- Ale to nieprawda, Laura.
- Nie, daj spokój - westchnęłam głucho i wstałam ze swojego miejsca z cichym szuraniem - daj spokój. Spełniaj swoje marzenia, ja nie jestem ci w tym potrzebna.
Wyrzuciłam resztki jedzenia do kosza i zapłakana wybiegłam ze szkoły.
To były głupoty.
Błędy popełniałam jeden za drugim.
Ale nie mogłam już cofnąć czasu, mogłam tylko się zadręczać.
No świetnie, po prostu idealnie. Została mi tylko Vanessa i Steph.
Zadzwoniłam do różowowłosej przyjaciółki, a ona przyjechała w pięć minut. Wysiadła prędko z auta i przytuliła mnie mocno do siebie.
- Żaden idiota nie jest wart łez. I zapamiętaj, jak nie ten to inny.
Jakby to było takie proste.
Ross jest idiotą. Skoro tak bardzo mnie nagle kocha, czemu nie porozmawiał ze mną? Czemu nie próbował nic wyjaśniać? Nie próbował mnie znaleźć, gdy wybiegłam ze szkoły? Czemu przesiadł się na lunchu do swoich przyjaciół i oczywiście rudowłosej przyjaciółki? Odpowiedź była prosta - nie zależało mu na mnie. A skoro mu nie zależy, czemu mi ma zależeć?
- Laura! - krzyknęła Rai.
Wybiegła ze szkoły razem z Rossem i Calumem. Jestem idiotką, prawdziwą, z krwi i kości zbudowaną idiotką. Nie rozumiałam swoich zachowań i zagrywek. Ale wiedziałam jedno - chcę już się znaleźć w swoim domu, przy siostrze.
- No daj spokój - westchnął Ross - Laur, wróć na lekcje. Porozmawiajmy. Masz okres?
- O czym? - spytałam wyzywająco - o tym, że na dobre skończyliśmy coś, co się nawet nie zaczęło? I co? Ross!
- O czym ty mówisz? - zszedł z kilku schodków - chodzi o to, czemu siedziałem z Kim? Dzięki tobie coś zrozumiałem.
- Nie chcę tego słuchać.
- Zrozumiałem - kontynuował - że dobrze by było, gdybym przeprosił te wszystkie dziewczyny. Kim była mi z nich wszystkich najbliższa, ale też najbardziej uparta. Oczywiście nie tak jak ty - zachichotał - musiałem ją cały lunch przekonywać, żeby zasiać w niej ziarenko niepewności. Uważa, że jesteś niesamowita tak mnie broniąc - gdy wypowiadał te słowa cały czas do mnie podchodził - ja też tak uważam. Dziękuję ci - dotknął mojego policzka - za wszystko, kochanie.
Odchyliłam się od jego dotyku.
- Mogłeś mi powiedzieć - odpowiedziałam z wyrzutem.
- Przepraszam Cię. Moglibyśmy porozmawiać o tym na osobności? Dziś wieczorem?
Pokręciłam przecząco głową.
- Jestem umówiona z Steph. Nie mogę teraz wszystkiego odwoływać z powodu tego, że nie umiesz ze mną szczerze porozmawiać, gdy jest na to czas.
- Kocham Cię - powiedział czule.
- To nieprawda.
- Kocham Cię - powtórzył.
- Nie wierzę Ci - pokręciłam przecząco głową - nie wierzę.
- Ale Cię kocham - wyszeptał i złączył nasze usta w delikatnym pocałunku.
**********
Ugh, tak słodko, aż wymiotuję tęczą ;")
Żartuję. Kocham ich C:
Rozdział bezsensu, z resztą jak zwykle więc powinniście być przyzwyczajeni. Dziękuję za 12 komentarzy i czekam na kolejne. Nawet nie wiecie, jak one mnie motywują.
Kocham Was! C:
A, i jeszcze jedno. Razem z Szanell dodałyśmy w końcu 3 rozdział. Zapraszam c;
fight-for-this-love-raura.blogspot.com
Każde komentarze nas motywują do dalszej pracy :)
Szkoła, szkoła, szkoła! W końcu zobaczę Caluma i Raini!
Gdy pomyślę o moich przyjaciołach uśmiech nie chce mi zejść z ust. Oczywiście wieczorem spotykam się jeszcze ze Stephanie, mamy sobie jeszcze dużo do opowiedzenia. Zaniedbałyśmy naszą przyjaźń, teraz jest czas, aby to zmienić. Muszę też zrozumieć, co nie chce mi wejść do głowy, że Lynchowie mają też własne życie i nie mogę im się wiecznie narzucać na głowę. Wystarczy, że kilka razy w tygodniu ich widzę. Pozostały czas spędzę z przyjaciółmi i Vanessą.
- Wszystko w porządku?
Spojrzałam na Rossa kierującego swój samochód. Miał podzielną uwagę, uważał i na drogę, i trzymał swoją rękę na moim udzie. To było miłe i niezręczne, ale nie miałam odwagi mu powiedzieć, aby się zabierał z łapami. Poza tym, nie chciałam tego.
- Tak - uśmiechnęłam się lekko i uścisnęłam jego dłoń.
Nasze położenie nie jest mi bliżej znane. Pocałowaliśmy się raz, wszystko sobie wyjaśniliśmy i jest jasne, że nie jesteśmy sobie obojętni. Ale nie zapytał mnie, czy chcę być jego dziewczyną. Taki banał, a jednak jakże bolesny.
- Na pewno?
Przewróciłam teatralnie oczami.
- Patrz na drogę - poinstruowałam go.
- Jak się rozbijemy...
- Nawet o tym nie myśl - warknęłam i puściłam jego rękę - po prostu jedź, Ross.
Westchnął cicho i przez resztę drogi tylko na mnie zerkał myśląc, że nie widzę.
Słońce, głupi zawsze dostrzeże każdą zagrywkę głupiego.
Do szkoły weszliśmy ramię w ramię. W nas były utkwione wszystkie spojrzenia. Czułam się jak na wybiegu - to nie dobrze, nie chcę być modelką, one są takie sztuczne i wychudzone. Znaczy ja podobno też powinnam przytyć, ale one wyglądają gorzej ode mnie. Nie mylę się, prawda?
Znalazłam Raini i Caluma, podbiegłam do nich i rzuciłam się obojgu na szyję przepraszając za moją ignorancję i brak kontaktu z nimi. Oni są świetni, od razu powiedzieli, że w porządku.
Potem doszedł do nas Ross i porozmawialiśmy wszyscy razem, całą paczką.
A gdy zadzwonił dzwonek Rossy przybił żółwika Calumowi, przytulił lekko Raini, a mnie delikatnie pocałował w usta.
- Widzimy się potem - wyszeptał i tyle go widziałam.
Byłam zszokowana.
Cholera jasna.
Nawet nie ustaliliśmy nic, a on robi takie cyrki przed całą szkołą.
- Nie wiedziałam, że jesteście razem - powiedziała do mnie równie zszokowana Rodriguez.
- Wiesz, że ja też nie? - odpowiedziałam i nałożyłam sobie torbę na ramię.
- A więc kolejna, która poleciała na nędzne uroki drogiego Rossa? - usłyszałam głos jakiejś dziewczyny. Odwróciłam się w stronę rudowłosej, długonogiej koleżanki. Jej głos wręcz ociekał sarkazmem, a ona trzymała swoje dłonie na biodrach - nie wiedziałam, że i ty jesteś taka głupia.
W tamtej chwili miałam ochotę ją uderzyć. I to porządnie.
- Twoja następczyni? Och, jak miło - odgryzłam się.
Zbladła.
- Co? To nieprawda. Słuchaj, nie wiem, co ci nagadał, ale nie wierz mu. On się tylko tobą pobawi i cię zostawi na lodzie.
Zacisnęłam mocno dłonie.
Dobrze wiedziałam o jego przeszłości.
Był mi bardzo bliski.
A ja miałam zamiar bronić go niczym lwica.
- Słuchaj, nie znam cię i nie chcę już psuć naszego wspaniałego początku wspaniałej znajomości, ale kompletnie nie znasz Rossa i nic o nim nie wiesz - wycedziłam przez zaciśnięte zęby - a jest na pewno dobry. O wiele za dobry dla ciebie i wszystkie twoje koleżanki, które lazą z chłopakiem do łóżka tylko dlatego, że jest przystojny.
Wkurzyłam ją. Jej irytacja sięgała już zenitu.
- Słuchaj mnie, dziewczynko.
Prychnęłam, ale ona się nawet tym nie przejęła.
- Nie wiem, za kogo się uważasz...
- Za przyjaciółkę rodziny Rossa - wtrąciłam.
- Ale nie pozwolę się tak traktować - kontynuowała, kompletnie ignorując moje docinki i wcinki w jej zdania - nie pozwolę, rozumiesz?
- Dla Rossa pozwoliłaś - warknęłam.
Zamknęła się. Spojrzała na mnie z szeroko otwartymi oczami i ustami. Ciekawiło mnie, czy zmieściłaby się tam piłeczka ping-pongowa. Boże, Laura, idiotko, ogarnij się i nie myśl o kompletnych głupotach.
- Tylko potem nie mów, że nikt cię nie ostrzegał - powiedziała słabo i odwróciła się na pięcie, odchodząc.
Zauważyłam, jak Ross zerkał na tę całą sytuację zza skrawka ściany. Nie wyglądał na zadowolonego. Wzruszyłam ramionami.
To moje życie i moje głupoty. Ja będę za nie obrywać, a mu nic do tego.
- Przepraszam was - wyszeptałam do Caluma i Raini, a potem bezceremonialnie wybiegłam ze szkoły.
Usiadłam na pierwszych schodkach, opierając policzek o zimny marmur muru. Wychodząc ze szkoły nie było możliwości natychmiastowego zauważenia mnie, było potrzebne podejście kilka kroków do przodu. Poczułam się słabo. Nagle straciłam cały dobry nastrój i ochotę na plany, które sobie rano zorganizowałam. Ale nie mogłam zawieść Stephanie.
A potem na pierwszej lekcji, gdy wsłuchiwałam się w monolog mojego ulubionego nauczyciela muzyki zrozumiałam wszystko. Chciałam, żeby to była jego sprawa. Chciałam tego, cholernie. O Boże, po co pozwoliłeś kobiecie wydać na świat taką idiotkę?
~*~
- Jesteś dziś taka cicha - zauważyła Raini.
- Morderstwa nie planuje się na głos - powiedziałam, próbując opóźnić temat mojego głupiego zachowania.
- Co?
- Nic - potrząsnęłam głową, mój kucyk uderzył mnie w ramię.
Znudzona oparłam znowu głowę o rękę i wpatrywałam się w moją sałatkę, grzebiąc w niej widelcem.
- Laura, rozumiem, to mógł być dla ciebie niezły szok...
- Nie, Raini, ja wiedziałam o tym. Denerwuje mnie zachowania takich lasek. Myślą, że znają Rossa, a to nieprawda.
- A ty go znasz? - spytał Calum.
I to było dobre pytanie. Piekielnie dobre. Czy ja go znałam?
Oczywiście, chciałam od razu odpowiedzieć, ale skłamałabym. Wiedziałam tylko o Amy i o kilku nieistotnych rzeczach. To mógł powiedzieć każdemu, dzięki temu nie powinnam czuć się zaszczycona.
I w tym momencie cisnęło mi się jeszcze jedno pytanie - czemu się tak pospieszyliśmy?
Nie znamy się. Mogło być to tylko cholerne pożądanie, głupie, romantyczne momenciki. Nie musiała być to miłość. Ale jednocześnie nie mogłam zaprzeczyć, że go kochałam.
Ironia losu powinna jest najwidoczniej moją przyjaciółką. Spotykam się z nią częściej niż ze Stephanie.
- Widzisz sama - Cal był tak samo znudzony tą sytuacją jak ja.
To wszystko zmienia się w perfidnie głupią telenowelę.
- Znam go na pewno lepiej niż one - prychnęłam.
- Co o nim wiesz?
- Pewne tajemnice - pokręciłam przecząco głową, chcąc wyrzucić ze swojej głowy głupie myśli - myślałam, że mogę wam zaufać, a wy mnie popędzacie w jeszcze większe poczucie winy. Co, podobała ci się ta ruda, Calum? Pewnie tak. Ale czego się nie robi dla przyjaciół.
Pod powiekami zbierały mi się łzy.
- Ale to nieprawda, Laura.
- Nie, daj spokój - westchnęłam głucho i wstałam ze swojego miejsca z cichym szuraniem - daj spokój. Spełniaj swoje marzenia, ja nie jestem ci w tym potrzebna.
Wyrzuciłam resztki jedzenia do kosza i zapłakana wybiegłam ze szkoły.
To były głupoty.
Błędy popełniałam jeden za drugim.
Ale nie mogłam już cofnąć czasu, mogłam tylko się zadręczać.
No świetnie, po prostu idealnie. Została mi tylko Vanessa i Steph.
Zadzwoniłam do różowowłosej przyjaciółki, a ona przyjechała w pięć minut. Wysiadła prędko z auta i przytuliła mnie mocno do siebie.
- Żaden idiota nie jest wart łez. I zapamiętaj, jak nie ten to inny.
Jakby to było takie proste.
Ross jest idiotą. Skoro tak bardzo mnie nagle kocha, czemu nie porozmawiał ze mną? Czemu nie próbował nic wyjaśniać? Nie próbował mnie znaleźć, gdy wybiegłam ze szkoły? Czemu przesiadł się na lunchu do swoich przyjaciół i oczywiście rudowłosej przyjaciółki? Odpowiedź była prosta - nie zależało mu na mnie. A skoro mu nie zależy, czemu mi ma zależeć?
- Laura! - krzyknęła Rai.
Wybiegła ze szkoły razem z Rossem i Calumem. Jestem idiotką, prawdziwą, z krwi i kości zbudowaną idiotką. Nie rozumiałam swoich zachowań i zagrywek. Ale wiedziałam jedno - chcę już się znaleźć w swoim domu, przy siostrze.
- No daj spokój - westchnął Ross - Laur, wróć na lekcje. Porozmawiajmy. Masz okres?
- O czym? - spytałam wyzywająco - o tym, że na dobre skończyliśmy coś, co się nawet nie zaczęło? I co? Ross!
- O czym ty mówisz? - zszedł z kilku schodków - chodzi o to, czemu siedziałem z Kim? Dzięki tobie coś zrozumiałem.
- Nie chcę tego słuchać.
- Zrozumiałem - kontynuował - że dobrze by było, gdybym przeprosił te wszystkie dziewczyny. Kim była mi z nich wszystkich najbliższa, ale też najbardziej uparta. Oczywiście nie tak jak ty - zachichotał - musiałem ją cały lunch przekonywać, żeby zasiać w niej ziarenko niepewności. Uważa, że jesteś niesamowita tak mnie broniąc - gdy wypowiadał te słowa cały czas do mnie podchodził - ja też tak uważam. Dziękuję ci - dotknął mojego policzka - za wszystko, kochanie.
Odchyliłam się od jego dotyku.
- Mogłeś mi powiedzieć - odpowiedziałam z wyrzutem.
- Przepraszam Cię. Moglibyśmy porozmawiać o tym na osobności? Dziś wieczorem?
Pokręciłam przecząco głową.
- Jestem umówiona z Steph. Nie mogę teraz wszystkiego odwoływać z powodu tego, że nie umiesz ze mną szczerze porozmawiać, gdy jest na to czas.
- Kocham Cię - powiedział czule.
- To nieprawda.
- Kocham Cię - powtórzył.
- Nie wierzę Ci - pokręciłam przecząco głową - nie wierzę.
- Ale Cię kocham - wyszeptał i złączył nasze usta w delikatnym pocałunku.
**********
Ugh, tak słodko, aż wymiotuję tęczą ;")
Żartuję. Kocham ich C:
Rozdział bezsensu, z resztą jak zwykle więc powinniście być przyzwyczajeni. Dziękuję za 12 komentarzy i czekam na kolejne. Nawet nie wiecie, jak one mnie motywują.
Kocham Was! C:
A, i jeszcze jedno. Razem z Szanell dodałyśmy w końcu 3 rozdział. Zapraszam c;
fight-for-this-love-raura.blogspot.com
Każde komentarze nas motywują do dalszej pracy :)
Super rozdział :*
OdpowiedzUsuńCzekam na next <3
Cudowny. Za bardzo nie mam teraz czasu, także ten...
OdpowiedzUsuńOni są tacy słodcy <3 I dziwni <3 Ale to jeż jest słodkie <3
Żartują tylko. :D Rozdział piękny.
Czekam *_*
Wow *-* Ale Lari dogadała tej rudej jędzy... :*
OdpowiedzUsuńChciałabym też Cala i Rai jak parę, dałoby się? :D
Słodka była ta końcówka i ja ci dam rzygam tęczą! -,-
Ola ty mały frędzlu!!!
Ja chcę dużo takich sweeeeet Raurowych momentów *_*
Chcę, żeby Tristan też jeszcze wrócił i postraszył Ness, bo Lau nieźle sobie radzi w roli 'ochroniarza' Vanki ;)
Czekam niecierpliwie na next i zapraszam do siebie:
mydilemma-raura.blogspot.com
Byłoby mi miło gdybyś zostawiła po sobie komentarz ;*
Extra :-)
OdpowiedzUsuńSuper :D
OdpowiedzUsuńSuper rozdział
OdpowiedzUsuńSłodko <3 Śliczny rozdział ♥
OdpowiedzUsuńA ta ostatnia scena? Jednym słowem Awwww :3
Czekam na next ♡
Pozdrowionka
/Selena i Laura
Świetny rozdział, a ta końcówka no po prostu wspaniała♥
OdpowiedzUsuń***
Zapraszam do siebie http://dancingcinderellastrory.blogspot.com
Genialny.
OdpowiedzUsuń