niedziela, 21 września 2014

15. 'Makes me that much smarter, so thanks for making me a fighter'

Ten sam dzień 

*Ross*

- Co powiesz, abyśmy skoczyli do mnie, co? - zaproponowałem Laurze - pokazałbym Ci w końcu mój pokój, porozmawiałabyś z moim rodzeństwem, zjadłabyś obiad...
- Okej, okej, okej - przerwała mi, śmiejąc się - Ross, nie rozpędzaj się tak. Czemu Ci tak bardzo na tym zależy?
Westchnąłem. Laura jest strasznie uparta i sądzi, że wszystko musi być ułożone według jej myśli. Jest to strasznie irytujące, ale uważam, że to tylko dodaje jej uroku.
Tak w ogóle, chyba zaczynam żywić do niej jakieś specjalne uczucia. Miałem ochotę w tej chwili walnąć się w głowę, ale brunetka bardzo uważnie mi się przeglądała, a jakbym jednak uderzył się teraz w czoło, wyszedłbym na kompletnego idiotę. Nie kocham jej. Nie kocham jej - powtarzałem jak mantrę, starając się sobie coś udowodnić, co chyba niekompletnie mi wychodziło. 'Oszukujesz sam siebie' przeszło mi przez myśl, ale to zignorowałem.
- No nie wiem. Po prostu chcę pokazać ci swój pokój? - próbowałem tą całą sytuację zamienić w żart.
Nie uwierzyła mi. Widziałem to po jej oczach.
- Coś długo nad tym myślałeś - zmrużyła zabawnie oczy.
Czemu ona musi być taka dociekliwa?
- Dobra, jeśli nie chcesz, to nie mów, ale robię to tylko dla twojego rodzeństwa, nie dla ciebie.
Odetchnąłem z ulgą, że wyszedłem cało z tej głupiej sytuacji. Czemu jej tak bardzo zależało, żeby wiedzieć, czemu ją zapraszam? Nie rozumiem kobiet. Ale potem doszły do mnie jej słowa.
- Ej, żartujesz, prawda?
Nie podniosła wzroku znad telefonu, gdzie wpisywała jakąś wiadomość tekstową do kogoś, prawdopodobnie do swojej siostry.
- Nie. Nawet nie wiesz, jak się stęskniłam za Rocky'm.
Cała sytuacja przybrała dramatyczny obrót, ale wiedziałam, że dziewczyna tylko żartowała. Co z tego, że żartowała, jak byłem zazdrosny? Cholera, co się ze mną dzieje?
Moje rozmyślania przerwał dźwięk przychodzącego sms-a.
- Okej, Vanessa wróci w nocy, a nie chcę sama tyle siedzieć, więc chętnie do was wpadnę.
Uśmiechnąłem się do niej promiennie, co od razu odwzajemniła.
- Ross, jesteś strasznie głupi, wiesz? - parsknęła - nie uwierzyłam ci z tym pokojem. Nikt by nie uwierzył.
- Ale ty mnie znasz o wiele lepiej, niż miliony osób na całym świecie.
- Może bym się i rozczuliła, ale to nieprawda. Ja prawie nic o tobie nie wiem - skrzywiła się lekko, ale potem poprawiła torbę na swoim ramieniu i spojrzała przed siebie, zapewne widząc już zarysy budynku mojego domu.
Na mojej twarzy pojawił się grymas.
- A co chcesz wiedzieć, Laura? - spytałem lekko.
- Lekkoduch się znalazł - uśmiechnęła się kwaśno - nie wiem. Nie łatwiej by było, gdybyś coś opowiedział o sobie?
Wzruszyłem ramionami.
- Dobra. Jestem Ross Shor Lynch i...
- Nie podstawowe rzeczy - przerwała mi - o tym wie cała szkoła, Lynch.
Nad takimi rzeczami musiałem dłużej się zastanowić. Nie wiedziałem, co mogę jej powiedzieć, a co nie. Bo nie powinienem wszystkiego, to jest o wiele za szybko.
- Lubię ser.
Wywołałem u niej chichot.
- Ross, naprawdę? A może inaczej się pobawimy się tak, że ty mówisz jeden fakt o sobie, a potem ja i tak na zmianę.
Popatrzyłem na nią z głupim uśmieszkiem.
- Okej. Dobra, ja zaczynam. Kiedy miałem pięć lat, zwaliłem się z roweru i walnąłem głową w drzewo.
Miło było patrzeć, jak uśmiech rozświetla jej twarz.
- Dlatego jesteś taki głupi.
- Bardzo śmieszne, ha-ha - powiedziałem z sarkazmem, ale zabrakło mi siły woli, aby się nie uśmiechnąć - teraz twoja kolej.
- Dobra... - chwilę pokołysała się na piętach, stojąc w miejscu - kiedy też miałam pięć lat, utopiłam swoje lalki w błocie.
- Naprawdę? - wybuchnąłem szczerym śmiechem.
- Tak - mówiła, wciąż się śmiejąc - padał duży deszcz, a na ulicy pojawiły się kałuże. Wyrzuciłam lalki przez okno, a potem nie mogłam ich wyjąć, były strasznie głęboko.
- Mieliśmy chyba mówić o normalnych rzeczach dotyczących nas, a nie o głupich historyjkach z dzieciństwa.
- Ty to zacząłeś - wytknęła mi.
Wzruszyłem ramionami, znowu i zagryzłem dolną wargę.
- Od piątego roku życia tańczę jak zawodowiec.
- Ho-ho, jaki skromny - prychnęła - ja miałam piętnaście lat, kiedy pierwszy raz zasiadłam za kierownicę. Prawie zabiłam tatę i siebie, on wrzeszczał jak kobieta, kiedy taranowałam wszystko na swojej drodze.
Znowu się zaśmiałem, ale widząc przed sobą mój budynek zamieszkania przestałem.
- Przełóżmy tę zabawę na inny dzień, okej?
Marano kiwnęła głową i pierwsza weszła za furtkę. Potem zapukała do drzwi, ale kiedy doszedłem do nich, po prostu je otworzyłem. Niepewnie przekroczyła próg domu i zdjęła swoje buty, i położyła torbę na szafie w przedpokoju.
- Wróciłem i jest Laura! - krzyknąłem w przestrzeń.
Słyszałem, jak w kuchni gra znajoma mi piosenka Eltona John'a.
- Jesteśmy w kuchni - usłyszałem głos mamy.
Złapałem przyjaciółkę za ramię i zaciągnąłem do tego pomieszczenia. Wszyscy zawiesili na nas swoje oczy, na co Laura się zarumieniła. Wyglądała uroczo.
Mama wstała od stołu i podeszła do szafki.
- Cześć, dzieci - uśmiechnęła się, nie odwracając się w naszą stronę - Riker, proszę, idź i przynieś Laurze krzesło, okej?
Blondyn tylko kiwnął głową i gdy mnie mijał, specjalnie uderzył mnie ramieniem.
Matka wyjęła jeszcze jeden talerz i szklankę, gdzie nałożyła kawałek zapiekanki i nalała soku jabłkowego.
- Mamo, Laura nie lubi soku jabłkowego - powiedziałem kobiecie, kiedy przypomniałem sobie, jak mi jakiś czas temu o tym mówiła.
- Aha, dobra... - wytrąciłem ją z rytmu, ale wylała sok do zlewu i przemyła szklankę.
Laura posłała mi lodowate spojrzenie, ale to zignorowałem. Po chwili siedzieliśmy już wszyscy przy stole i jedliśmy posiłek.
- Jak było na spacerze, Ross? - spytał mnie ojciec.
Przełknąłem kawałek posiłku, jaki miałem w ustach.
- Dobrze. Przy okazji dowiedziałem się kilku zabawnych rzeczy o Laurze.
Posłałem jej uśmiech, który odwzajemniła.
Cisza była niezręczna, można to było wyczuć. Nikt się nie odzywał do końca, nie chcąc powiedzieć przy gościu czegoś niewłaściwego.
Kiedy Marano skończyła jeść, podałem jej konkretniejszy plan, jak dojść do mojego pokoju, a przy okazji sam kończyłem posiłek. Odniosłem talerz do zlewu, w tym samym momencie usłyszałem szuranie krzesła, a po chwili Rydel była koło mnie. Wyszedłem z kuchni, ale siostra wciąż szła za mną. Kiedy byłem już przy schodach, złapała mnie za ramię.
- Ross, nie wiem, co kombinujesz, ale ona nie jest warta tego, abyś ją zranił - syknęła w moją stronę - nie jest taka, jak twoje poprzednie "dziewczyny", więc jeśli tylko ją skrzywdzisz, pożałujesz.
Pierwszy raz słyszałem w jej głosie tyle jadu, aż zacząłem się jej bać.
- Rydel... ja nawet nie wiem, czy ją lubię - skłamałem.
Dobrze wiedziałem, co do niej czuję.
- To nie rób jej żadnych nadziei - odepchnęła od siebie swoje ramię i wróciła do salonu.
A ja nie wiedziałem, jak zareagować na jej agresywne zachowanie wobec mnie.

~*~

Patrzyłem prosto w jej oczy, które błyszczały żywym blaskiem. Chyba nigdy nikogo tak nie pożądałem, jak jej. Chciałem, żeby już zawsze ją mieć przy swoim boku. Chciałem, żeby mnie kochała, żeby oddała mi się cała. Żeby była.
Spojrzałem na jej różowe usta, które wciąż wymawiały jakieś słowa.
- Ross - powiedziała trochę ostro - nie słuchasz mnie.
Pokręciłem głową i wróciłem do świata żywych.
- Przepraszam, zamyśliłem się - powiedziałem i spuściłem wzrok.
- Wątpię - jej głos złagodniał.
Potargała włosy na mojej głowie i zachichotała.
- Nie wiem, co ci chodzi po głowie, ale czy... - przerwała i zarumieniła się mocno.
Nie musiałem nic mówić, domyśliła się, o co chodziło. Jej oczy, rozbiegane, chodziły po całym pokoju, aby tylko uniknąć mojego wzroku.
A potem przybliżyła się do mnie lekko i objęła. Słyszałem bicie jej serca, czułem ciepło, które biegło od jej ciała. Zadrżała, kiedy przyłożyłem swoje ręce na jej ramiona.
Po chwili odsunęła się ode mnie i spojrzała prosto w oczy.
- Wybacz, Laur, ale muszę to zrobić.
Zanim zareagowała, złapałem ją za kark i przybliżyłem do siebie, jak to tylko możliwe, łącząc nasze wargi w łapczywym pocałunku. Nie mogłem uwierzyć, co się dzieje, a jeszcze bardziej byłem zdziwiony, a jednocześnie uradowany, kiedy dziewczyna zaczęła oddawać każdy pocałunek. Temperatura w pokoju znacznie wzrosła, a my wciąż nie oderwaliśmy się od siebie ani na chwilę. Zaczęło brakować mi tchu, ale nie przerywałem. Nie chciałem, żeby ta chwila kiedykolwiek się skończyła. Pragnąłem jej całym ciałem i sercem. Nie wiedziałem, co się ze mną dzieje. Czy miłość może tak działać na człowieka? Kompletnie zgłupiałem, przez nią. Nawet przez dłuższą chwilę zapomniałem o Amy i o całym świecie. Liczyło się tylko to, co dzieje się teraz. Liczymy się tylko my.
Nie potrafiłem wyjaśnić swojego nagłego wybuchu miłości i namiętności.
Ale wiedziałem jedno. Kocham ją.
Ja, Ross Lynch, kocham Laurę Marano i już nic nie mogłem na to poradzić.

************************

Rozdział krótki, pisany na szybko. Jest tylko Raura. Cieszycie się na nagły zwrot akcji? Szczerze, nawet sama po sobie się tego nie spodziewałam :D
Dziękuję za miłe komentarze :3
Czekajcie cierpliwie na następny rozdział ^^

11 komentarzy:

  1. Rozdział boski. Milion razy lepszy niż lektura.szkolna xd
    RAURA. Jest. Nareszcie! Takie slit kiedy się całowali awwww.
    Życzę weny i czekam na next!
    Ps. Zycz mojemu telefonowi jeszcze parę lat życia bo chyba przez okno go wywale. Tak się tnie.
    Przepraszam za błędy

    OdpowiedzUsuń
  2. Super rozdział :**
    Czekam na next <33

    OdpowiedzUsuń
  3. Świetny rozdział! Czekam na nexta 😊

    OdpowiedzUsuń
  4. Awwwwwww! To było takie słodkie :)
    A Delly jaka ostra ;)
    Nie będę się za bardzo rozpisywać, bo wtedy moje komentarze są jeszcze bardziej bez sensu niż normalnie. No bo piszę o byle czym i wtedy nie wiem tak właściwie o czym piszę i tak to się dzieję.
    Zgadzam się z Cherry Różowa. To jest milion razy ciekawsze niż jakaś tam głupia lektura szkolna.
    Ups. Miałam się nie rozpisywać. XD Jestem pałą XD

    OdpowiedzUsuń
  5. @Ala W. Ten komentarz akurat nie jest aż tak długi :D Ostatnio pisałam na blogu Abi i wyszedł mi 4 razy taki jak Twój, a ja wtedy taka : What?! o.O XD Wracając do Cristal - muszę przyznać rację dziewczynom. Zdecydowanie wolę blogi o naszej Raurze niż np. "Zemstę" w moim przypadku -.- Dziewczyno, uwielbiam Cię ! :D

    OdpowiedzUsuń
  6. Awwww Raura! Nareszcie, słodziaśny rozdzialik. Czekam na next!
    ***
    Zapraszam do siebie http://dancingcinderellastory.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  7. Jej *.* Toż to jest piękne<3 Ta końcówka, wyznanie Ross'a i te jego opisy, wow! Atmosferę to ty umiesz robić:D Po przeczytaniu tego rozdziału zrobiłaś mi chętkę na następny i chcę go now, bo już nie mogę doczekać się co bd dalej, jak potoczy się to po pocałunku.
    Czekam na szybciutkiego nexta!
    Ps. I niby ty nie masz weny...? Pfff!

    OdpowiedzUsuń
  8. Rauraa!! <33 Wooohoo!! Ale cudnie! ^^
    A ta końcówka? Meegaa!
    Czekam na next <3

    OdpowiedzUsuń
  9. (Od razu przepraszam za to co tu nabazgrolę, ale jestem chora, więc to ta jakby naćpana, no... Wracając.) Wziuuuuu!!! Zajepitolaszczy rozdział!!!!!! Nie mogę się doczekać nexta, żeby zryć ci psychę w komentarzu! No bo, gdyż, iż, ponieważ, dlatego, że to takie po Rossowemu!!! Koffffffffffamciam cię i twoją wenę, pozdrów ją!!!!! Napewno się kochacie!!! W ogóle się hajtnijcie!!! Będzie z was śliczna para, zajebiaszcza wręcz! Tooo to by było na tyle... POZDRAWIAM!!!! P.S Chcę być świadkową, ale ciii, bo jeszcze ktoś usłyszy i będzie chciał mnie wygryźć...Ni ma tak łatwo!!!! No to to już chyba koniec tak mi się zdaje... PA ;* !

    OdpowiedzUsuń